Ryby z racji tego, iż mieszkam nad morzem są nieodzownym elementem w moim tygodniowym menu. Sposobów na przygotowanie ryb jest bardzo dużo. W tym przepisie pokaże wam najprostszy z możliwych sposobów, który najbardziej lubię. Lubię go dlatego, że nie jest ciężki, nie jest tłusty i nie zagłusza smaku delikatnego mięsa ryby. I co ważne wykonuję się go bardzo szybko.
Jaką rybę wybrać? Ja wybieram rybę morską, nie hodowlaną, nie mrożoną. Najlepsza jest ta ze sklepu rybnego nie pakowana próżniowo. W poradach znajdziecie jak rozpoznać świeżą rybę i taką właśnie starajcie się kupić.

wstep-do-ryb-104.jpg
Moje TOP 5 ryb bałtyckich: 1. TURBOT z rodziny flądrowatych, ale smakiem jego mięso jest bardziej sprężyste i podobne do smaku krewetki. Turbot dla mnie jest odkryciem tego lata, gdy prowadziłam sezonowo bar i codziennie serwowałam świeże ryby. 2 miejsce: FLĄDRA - spadła z 1 miejsca po odkryciu turbota :) Oprócz wady, iż najczęściej kupimy tuszkę  ma dużo ości to smak flądry, delikatnego soczystego mięsa jest naprawdę dobry. 3 Miejsce to ŁOSOŚ, ale zdecydowanie bałtycki. Nie hodowlany z Norwegii. Jak usmażycie sobie bałtyckiego i norweskiego na pewno wyczujecie różnicę w smaku. Łosoś jest idealny do pieczenia w piekarniku, zapiekania w cieście francuskim, do mojego ulubionego tatara ect. Z łososiem w kuchni można się pobawić. 4 Miejsce: ŚLEDŹ. Nasz polski z Bałtyku śledź, który przyrządzam na kilkanaście sposobów. Nie dość, że jest tani to jest bardzo zdrowy i jest bardzo wdzięczny do różnych śledziowych wariacji. 5 Miejsce DORSZ. Pomimo iż nad morzem dorsz jest kupowany najczęściej to u mnie jest na 5 miejscu. Ma niestety suche mięso i z racji intensywnych połowów ciężko dostać naprawdę gruby i dorodny filet z dorsza. Chcąc robić polędwice z dorsza trzeba kupić atlantyckiego, ale żeby dostać świeżego atlantyckiego graniczy to z cudem. Dorsza bardzo lubię  zapiekanego w papilotach, w całości albo wędzonego.
Koniec tych opowieści czas zacząć gotować :)